poniedziałek, 27 listopada 2017

Pidżamowcy

Najpierw był tekst "Pidżamowcy" - luźna, polemiczna i straceńczo pozytywna wariacja na temat "Walizek hipochondryka", pochwycona w dramaturgiczną strukturę. Rzecz o teatralizacji cierpienia i ketonalowej władzy: kto będzie potrafił uśmierzyć ból, znieczulić ciało i umysł, ten będzie panował po wsze czasy. Anestezjologia jako program polityczny. Zgłuszenie farmakologiczne jako jedyna, wyśniona eschatologia. Środek przeciwbólowy jako ideologiczny rządu dusz... Tekst został wyróżniony w II Konkursie Dramaturgicznym "Strefy Kontaktu". 
Teraz - wszystko na to wskazuje - będzie spektakl teatralny we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Przeniesienia "Pidżamowców" na scenę podjął się Marcin Liber - klasa sama w sobie, jeden z najciekawszych reżyserów. Jestem spokojny. To twórca, który nie porusza się w stanach średnich estetyki. Prapremiera: 3 grudnia, Scena Duża, Wrocławski Teatr Współczesny.


"Pidżamowcy"
reżyseria: Marcin Liber
scenografia, projekcje wideo, światło: Mirek Kaczmarek
kostiumy: grupa Mixer (Dorota Gaj-Woźniak, Robert Woźniak, Monika Ulańska)
muzyka: Filip Kaniecki
ruch sceniczny: Maćko Prusak
realizacja dźwięku: Michał Kalecki
realizacja światła: Daniel Piastowski
realizacja wideo: Marcin Dominiak
asystent reżysera: Tadeusz Ratuszniak
inspicjentka: Katarzyna Krajewit
OBSADA:
Siostra Regana - Maria Kania
Siostra Kordelia - Aleksandra Dytko
Siostra Goneryla – Ewelina Paszke-Lowitzsch
Amputyk – Krzysztof Boczkowski
Kolonus – Wiesław Cichy
Ampuła – Przemysław Kozłowski
Pieniążek – Zdzisław Kuźniar
Tomognom – Tadeusz Ratuszniak
Dializus – Tomasz Orpiński
Drab Ketonal – Krzysztof Zych
Drab Dolargan – Mariusz Bąkowski
Pidżamowcy – Anna Błońska, Katarzyna Bróż, Weronika Dierżyńska, Arkadiusz Grząś, Marta Grygiel, Karol Iwański, Aleksander Kopczyński, Zuzanna Król, Kajetan Mielcarski, Krzysztof Nałódka, Grażyna Niedużak-Mazurek, Monika Niedźwiecka, Jacek Różański.

środa, 4 października 2017

Plankton na Festiwalu Zebrane

Pięknie sobie poczynają w Białymstoku, gdzie od 1 października trwa ósma edycja Festiwalu Literackiego Zebrane. Nazwiska zacne, co pisząc i sobie dodaję kontekstowego splendoru. Proszę zerknąć w program. 
Damian Kudzinowski i spółka udowadniają, że festiwalizacja literatury nie musi od razu gloryfikować idei galopującego centrum.
Jeśli ktokolwiek spod białostockiej szerokości geograficznej czyta ten wpis, zapraszam 5 października (czwartek), o godzinie 17.30, do Zmiany klimatu. Porozmawiam z Markiem Kochanowskim o "Planktonie" - Polacji, strachu, dzięki któremu zakochujemy się w ideologiach, szczęściach i nieszczęściach takiego, a nie innego typu literatury.
Szczegóły - Zmiana klimatu.

środa, 20 września 2017

Linie papilarne opowieści

Kursy kreatywnego pisania od lat realizowane są z powodzeniem w dużych miastach. Mocno sprofesjonalizowane, służą uzyskiwaniu szybkich (często iluzorycznych) kompetencji. Tymczasem świat małych ośrodków - „prowincja”, o której cisza na przysłowiowych Placach Zbawiciela - wciąż pozostaje przestrzenią słabo rozpoznaną, jeśli chodzi o jej literacki, twórczy potencjał.
Równolegle z wydaniem "Planktonu" stworzyłem (wraz z Wojewódzką Biblioteką Publiczną w Olsztynie) "Linie papilarne opowieści" - kurs pisarski, literacki, językowy (jak zwał, tak zwał) skierowany do twórców z niewielkich miejscowości regionu Warmii i Mazur. Jestem - przynajmniej na chwilę - Stasią Bozowską, prowincjonalnym headhunterem początkującej literatury, pielgrzymem słowa, poszukującym fraz, zdań ludzi, którzy mogą stworzyć własną opowieść, wykraczającą poza fałszywy wyrok przezroczystości. Wczoraj wróciłem z Rynu, przede mną jeszcze Działdowo, Morąg, Mrągowo, Orzysz - pięć tamtejszych bibliotek, które zostały zakwalifikowane do programu, choć chętnych było o wiele więcej. W sumie: dziesięć spotkań wrześniowo-październikowych (po dwa na jedną miejscowość). Nie chcę tutaj stosować pretensjonalnych "ochów" i "achów", ale już pierwsze, ryńskie spotkanie pokazało, że w zakątkach i na rubieżach mainstreamowej kultury są perły, świetni młodzi (i nie tylko!) twórcy, których ogranicza wyłącznie geospołeczny stereotyp. I żeby była jasność: nie czuję infantylnego zdumienia, raczej pewność, że kto szuka, ten znajdzie. Jeśli towarzyszą mi emocje, to coś w rodzaju wstydu, że tak późno ja... te "Linie", itd... Pocieszam się, że ilekroć gubię drogę w podróży drogami entej niepamięci i nieuważności macherów od kultury, to znak, że warto. Taki jestem szlachetny! Taki sarkastycznie wspaniałomyślny, he, he! Pierś mam wypiętą do orderu...

Mam też jednak czterdzieści pięć lat. I osiem książek. I "tatuaż" pisarza. I coraz większą pewność, że dzisiaj, zwłaszcza dzisiaj, należy wziąć w duży cudzysłów własne kariery, a artystyczny egotyzm - w nawias. Łatwiej będzie wtedy zrozumieć niektóre sondaże, społeczną inercję i przede wszystkim - kulturę, której tak bardzo chce się bronić. Od pytania "przed kim?", wolę pytanie: "dla kogo chce się bronić kultury?". Nie dla Warszawy, nie dla Krakowa, Poznania, Wrocławia, lecz dla wszystkich Orzyszów, Morągów, Sorkwit, Klewek, Rynów, Giżyck świata - akurat tutaj pasuje ton nieznośnej egzaltacji. To są równorzędne, równolegle, autonomiczne światy, a nie miejsca szybkich spotkań autorskich i szybkich honorariów, ani krainy specjalnej troski, które mają sprawdzać poziom empatii tak zwanego centrum.
Nie chwalę się. Z uśmiechem i za darmo, copyleftowo i lekko prowokacyjnie, oddaję pomysł wszystkim twórcom, którzy w telewizyjnych studiach ślą kasandryczne sygnały o mizerii naszego świata.

środa, 28 czerwca 2017

Autor. Autor. Autor. Promocja "Planktonu" w Olsztynie

Autor zaprasza mieszkańców przyszłej metropolii i zarazem przyszłej stolicy Polacji na olsztyńską promocję powieści "Plankton". Autor ma życzenie spotkać się z potencjalnymi (i nie) czytelnikami książki. Autor przygotuje wybrane fragmenty fenomenalnego i godnego najwyższej uwagi - w jego mniemaniu - dzieła. Autor nie zawaha się ich przeczytać, a jego dykcja i interpretacja wprawią słuchaczy w zachwyt (niemy). Autor będzie sprawiał wrażenie, bo zdaje sobie sprawę, że najważniejsze to sprawiać wrażenie. Autor będzie mądrzejszy od swego dzieła. Autor będzie jasno dawał do zrozumienia, że jeszcze wszystkiego nie napisał, i że nie jest to jego ostatnie słowo-dzieło. Autor będzie ubolewał. Nad analfabetyczną barbarią. Nad literatury stanem dzisiejszym. Nad powszechnym spłaszczeniem recepcji. Autor rzuci kilkoma bon-motami ze swadą, udowadniając, że literatura nie kryje przed nim tajemnic, że pisanie to zazwyczaj kamień, a tylko chwilami - bułka z masłem. Autor będzie odpytywany na okoliczność swojej twórczości. Autor będzie udzielał efektownych, o czym jest święcie przekonany, odpowiedzi. Autor będzie podpisywał egzemplarze "Planktonu", łypiąc z ukosa na stoisko z książkami (ergo: ich sprzedaż). Autor zrobi kilka min, kilka razy uda mu się nawet uśmiechnąć. A gdy zrobi się mu gorąco, pomyśli: to nie czerwiec, nie upał, nie ozonowa dziura. To ciepło bijące z jego aury.
Autor. Autor. Autor.
Żyjemy w świecie, w którym Autor znaczy więcej niż książka.
Żyjemy w świecie, w którym Autorów jest więcej niż książek.
Wreszcie: żyjemy w świecie, w którym Autor sprzedaje się łatwiej niż książka.
Spotkanie odbędzie się 30 czerwca (piątek), o godzinie 18.00, w Planecie 11 (ul. Piłsudskiego 38). Prowadzenie: Joanna Wilengowska.

czwartek, 22 czerwca 2017

Big Book Festival i "Plankton"

W piątek startuje Big Book Festival, by w niedzielę dotrzeć do mety. To już piąta edycja festiwalu o międzynarodowym rażeniu. W tym roku hasłem przewodnim jest "Powrót do początku". Trzeba więc wracać, w przenośni i dosłownie, między innym do szkoły. Literackie prezentacje odbywać się będą w budynku dawnego Gimnazjum im. Klementyny Hoffmanowej przy ulicy Emilii Plater 31. Program bogaty, trzeba się rozdwoić, roztroić, a i szpilki nie będzie gdzie włożyć. Wśród autorów wielu zagranicznych gości: Kazuki Sakuraba, Gregoire Temelkuran, Stefan Hertmans, Marie Soderberg, Wilhelm Schmid. Do tego szeroka prezentacja literackiej Sceny Brytyjskiej, działania okołoliterackie, panele, dyskusje z udziałem pisarzy i... mecz koszykówki o bibliotekę.
Festiwalu towarzyszyć będzie cykl spotkań "Uwaga: Premiera! Wielka szóstka na BBF". A w szóstce znajdzie się również "Plankton" i jego oficjalna prezentacja. Stanę więc oko w oko ze swoim tekstem (co deprymujące), prowadzącymi: Anną Sańczyk i Maciejem Ulewiczem (co wyzywające) oraz z potencjalnymi czytelnikami powieści (co zawsze konfesyjne). Zapraszam 24 czerwca, o godz. 14.00, do sali od polskiego.
Strona i program BBF - http://www.bigbookfestival.pl/ 
Podstrona cyklu "Uwaga: Premiera!": http://www.bigbookfestival.pl/home/uwaga-premiera/ 

piątek, 2 czerwca 2017

Plankton

Moja najnowsza powieść "Plankton" ukaże się w wydawnictwie Znak i trafi do księgarń 14 czerwca, w internetowej sprzedaży na stronie wydawnictwa pojawi się 5 czerwca.  
O czym jest "Plankton"? Mogę tylko podsunąć własne intencje, ponieważ książka opowiada się w lekturze. Z mojej, intencjonalnej perspektywy to rzecz o zarządzaniu strachem, o dystrybucji lęku, o nowej "mrocznej" umowie społecznej, którą uzgodniliśmy między sobą, by poczuć się bezpieczniej. I jeszcze o konsekwencji dzisiejszych radykalizmów, posuniętych do granic totalitarnego absurdu. I jeszcze o przekroczeniu nihilizmu, tyle że to przekroczenie ma ideologiczny rys, stwarzając człowieka, którego nazywam sobie "homo planctus". Rzecz dzieje się w 2092 roku. Wychylenie w przyszłość karmi wyobraźnię, ale też opisuje - taką mam nadzieję - nasz świat. Brat Artur i jego kapucyńska załoga zaczną działać w zburzonym Krakowie. Będą nawracać, wbrew sobie, islasusłów. Nawracać mocą reduktorów, nostalgramów, onirografów na wiarę jedynej i świętej Polacji. A nawróci się każdy. I każdy będzie miał swojego Anioła Stróża o ventablackowej masce. Groza pacyfikowana straceńczą ironią.
Powieść nie stwarza się w próżni. Orbituje wokół Houellebecqa, Atwood, Orwela, ale też Gombrowicza, Whitmana i Jean-Paula Richtera. To tyleż zarozumiałe, co niebezpieczne orbitowanie.




Książka zostanie zaprezentowana na Big Book Festival w Warszawie, 24 czerwca, w ramach cyklu "Uwaga: premiera!". W Olsztynie spotkanie promocyjne zostało przewidziane 30 czerwca w Planecie 11. Będę jeszcze o tym informował.
 
Link do strony wydawnictwa Znak, na której można zamawiać książkę - tutaj.

sobota, 13 maja 2017

"Miasto Szklanych Słoni" - teatralna prapremiera

20 maja w Teatrze im. Adama Mickiewicza w Częstochowie odbędzie się prapremiera "Miasta Szklanych Słoni" na podstawie powieści. Autorem adaptacji i reżyserem przedstawienia jest Andrzej Bartnikowski.
Cieszę się, naturalny odruch. Ciekawość efektu walczy z pamięcią pisania - zdystansowaną, migotliwą, na poły fantazmatyczną: od powstania tekstu minęło już siedem lat. Jakbym stał nad jeziorem, widząc na jego przeciwnym, dalekim brzegu jakieś postacie. Wołają do mnie, machają i dziwią się, że ich nie rozpoznaję, że trafił im się drętwy twórca-gamoń. Niejeden z bohaterów nie może uwierzyć, że ten na drugim brzegu (czyli ja!) ich stworzył. Efekt obcości, brechtowski efekt obcości nie obcy jest i autorom. A sceniczny język też rządzi się swoimi prawami w swoich światach. I gdy nie hołduje się narcystycznym skłonnościom, które każą sprawdzać nawet przecinki w ustach aktorów, pozostaje zasiąść grzecznie na widowni w roli widza i wysłuchać, co postaci mają do powiedzenia.
Nie pierwsza to realizacja teatralna moich tekstów, więc potwierdzam obiegową opinię reżyserów: najlepsi autorzy do adaptowania to autorzy martwi. Żywy przylezie, może nawet książkę przyniesie, i będzie sprawdzał, i będzie chrząkał, kręcił nosem, że teatr nie dźwignął genialności literackiego języka. Ba! My, żywi autorzy, zawsze możemy tak powiedzieć.
Poniżej plakat promujący prapremierę - stara dobra szkoła, chciałoby się powiedzieć, anty-filmowa, anty-łopatologiczna, anty-hollywodzka. Jego twórcą jest Sebastian Bauman.
 

piątek, 21 kwietnia 2017

Strefy kontaktu 2017


Zakończyła się II edycja Stref Kontaktu - konkursu dramaturgicznego organizowanego przez Wrocławski Teatr Współczesny. Laury zostały rozdane i - co ważniejsze - zostały napisane teksty. Od początku Strefom patronują trzej wielcy, pierwszorzędni herezjarchowie formy - Kajzar, Karpowicz, Różewicz, których artystyczny genotyp bliski był idei eksperymentu, przekraczaniu nie tylko gatunkowych, ale i rodzajowych granic. Przywoływany w materiałach konkursowych cytat z Różewicza jest na tyle symptomatyczny i emblematyczny, że warto go wciąż przytaczać i ponawiać: „Nowa sztuka powstaje przez wynalezienie nowej formy, nowego wyrazu, nowego języka i składni, nie przez składanie najszlachetniejszych deklaracji, nie przez angażowanie się w słuszne i jedyne poglądy polityczne, nie przez podpisywanie listów i protestów, nie przez składanie wyznań, że jesteśmy pełni najszlachetniejszych uczuć humanitarnych i humanistycznych. Twórca zaangażowany to twórca zaangażowany w walkę o nową formę”. No, właśnie... "walka o nową formę"? Eksperyment? A może tak! Wbrew dyktatowi opowieści, wbrew politycznym poprawnościom i niepoprawnościom (one już dawno stały się wyłącznie grą), wbrew, a przynajmniej obok humanistycznej, jakże łatwej do wizerunkowego zwekslowania retoryki, wbrew terrorowi "wypluwania" z siebie książek co rok, co pół roku, co kwartał. Odnoszę wrażenie, że coraz częściej zapominamy o formie. A gdy zapomina się o formie, pisać może każdy. Bez świadomości formy pisze się swobodniej, bardziej bezkarnie, bezczelniej. Podobnie w teatrze, który albo dryfuje w stronę incydentalnego, efemerycznego performensu reżyserskich halucynów albo grzęźnie w bezpiecznych "humanizmach" sztuki wysokiej (takiej sztuki jednak, która w szafie trzyma trupa-farsę). Literatura (empikowa, bestsellerowa) zastyga w bezpiecznej konwencji, nikt od niej nie oczekuje zmagań z językiem, śmiałego wchodzenia na pola minowe eksperymentu. Ono odbywa się chyba wyłącznie w czasopiśmienniczych niedobitkach, w głębokim offie pism branżowych. A piszę o tym w chwili, gdy wszyscy rozkochani jesteśmy w twórczości Wallace'a.
Strefy Kontaktu poszerzają margines swobody, celując w dramat jako gatunek zdolny pomieścić literacką wyobraźnię i teatralizację języka. I jedno i drugie prowokuje, żeby z formą wziąć się za bary. Ileż to razy zadrżała mi ręka nad klawiaturą! Nie z powodu treści, nie za sprawą fabulacyjnej kobyły, która chce gnać i gnać. Strach mnie brał totemiczny, bo forma domagała się ofiary, bo forma okazywała się rybą pełną ości!
Na styku teatru i literatury Marek Fiedor (szef Wrocławskiego Teatru Współczesnego) podejmuje to, co dobrych kilka lat temu starał się robić Piotr Marecki, zbliżając literaturę do filmu i na odwrót. Naczelny "Ha!artu" zaczął od bezpośredniego spotkania twórców (obrosłe już w legendy i anegdoty spotkanie na szczycie nad Zalewem Zegrzyńskim), Fiedor inaczej: komunikuje literaturę z teatrem poprzez tekst. Zapewne to trwalszy fundament. A poza tym posłuchać Tulli i Plebanek w roli "dramaturgicznych debiutantek" - bezcenne, pouczające bardzo.
Więcej informacji o Strefach Kontaktu, nagrodzonych dramatach wraz z bazą konkursowych tekstów można znaleźć na stronie: http://www.strefykontaktu.pl/